Zjadamy nasz tajemniczy miks węglowodanowy i do wody ! Zmęczenie z poprzedniego dnia daje znać o sobie i bezdechy nie są już takie jak w sobotę ale jakoś daję radę ponurkować. Nawet jakieś rybki upolowałem
Przed południem dałem sobie spokój i udałem się w drogę powrotną. W oddali było widać też pontony dwóch kolegów, którzy też powoli wracali. Dobiliśmy do trzcinki i zaczęliśmy podziwiać ustrzelone rybki. W międzyczasie jeden z kolegów zaczął skrobać ryby, żeby je przed wyjściem z wody wyfiletować i schować do reklamówki bo po co ludzie mają się przyglądać co my tam niesiemy z tej wody i komentować, że tu takie ryby są. W tym samym momencie z daleka zaczął dochodzić do nas dźwięk silnika motorówki
. Zdjąłem swoje ryby z nizałki i rozłożyłem na pontonie celem okazania. A potem się zaczęło... Policyjna opowieść:Podpłynęli do nas panowie ze służb kontrolnych i po chwili padł pierwszy zarzut: nie skrobiemy ryb na pomoście ! Przepraszamy panie Policjancie ale.... Nie ważne idźmy dalej. Kolejny zarzut : ten szczupak jest nie wymiarowy ! Pan Strażnik Miejski twierdził uparcie, że widełki szczupakowe to 50 - 80 cm a kolega, że 50 -100. Zgadnijcie kto miał rację ?
Pan Policjant wyjął miarkę z tajnego schowka, mierzę szczupaka i okazuje się, że jest............. wymiarowy jak cholera ! O co im chodzi, chcą z nas zrobić na siłę bandytów i koniecznie udowodnić, że nie czytaliśmy uważnie regulaminu ? Kolejny zarzut: nie wypełnione rejestry ! Dobrze, wypełnimy niezwłocznie po wyjściu z wody a następnym razem będziemy zabierać do wody długopisy i wypełniać rejestry na bieżąco. Zostaje wykonany też telefon kontrolny czy aby na pewno zawiadomiliśmy odpowiednie organy o zamiarze polowania. Po sprawdzeniu dokumentów Pan Policjant wrzuca mnie na bęben. Chociaż w kłp i zezwoleniu są moje dane muszę potwierdzić datę i miejsce urodzenia oraz, że ja to na pewno jestem ja a nie ktoś inny
Zapraszam pod wodę. Nic prostszego jak tylko wziąć kuszę w dłoń i samemu spróbować szczęścia. Pozdrawiam panów z motorówki i obyśmy następnym razem porozmawiali w bardziej przyjaznej atmosferze.
Swoją droga smutne że proceder kłusownictwa tak świetnie się ma w tamtych wodach. Każdy wędkarz ma "nas łowców za kłusowników " że wszystkie ryby wystrzelali" itp... i jak słyszą udostępnić wodę to nie ma opcji " Bo nie" Ale jak siatę wyciągamy z wody czy inne dziadostwo którego oni nie widzą bo nie mają jak to nagle się okazuje że w sumie jednak mamy takie same limity kasę płacimy większą jak oni i że jezioro jest duże na tyle że wszyscy się pomieścimy.