Witam,
Przygodę z łowiectwem zacząłem w zeszłym roku. Zaczęła się od poznania kolegi Alfredo Wargasa. Jak u wielu z Was, u zarania były jakieś "nurkowania" z ruską maską i płetwami na wakacjach, a to w jeziorkach pojezierza Dobiegniewskiego, a to w Bałtyku... Od dziecka bardzo mi się to podobało, gdyż większość moich zainteresowań związana była i jest z podglądaniem, poznawaniem świata flory i fauny. Później z zazdrością oglądałem Greków czy Włochów śmigających pod wodą z kuszami. Zawsze wtedy myślałem, kurcze, dlaczego w Polsce to nielegalne?;) Do dzisiaj nie wiem, dlaczego tak mi się wydawało Cóż, trzeba się było zadowolić wędeczkami i spoglądaniem na wodne ekosystemy "z góry". Wiosną zeszłego roku, kolega Alfredo postanowił mnie naprostować w tejże tematyce;) I ruszyły pierwsze wyprawy Sprzęt, choć ciężko to tak nazwać, powiedzmy że baaaardzo podstawowy. Rekreacyjna maska, jakaś rurka, płetwy... Alfredo miał jeszcze dwie kusze gumówki (i zepsutego pneumata;)),oraz piankę na deskę. Aaaa, mieliśmy też kąpielówki, żeby nie było . Podczas pierwszej wyprawy Alfredo, choć sam żółtodziób, robił za nauczyciela. Miał już kartę łowiectwa, ja jeszcze nie. Więc pływałem za nim, niczym cielę za krową, przyglądając się jego działalności. Załapałem . Druga wyprawa już z własną kartą, choć wciąż bez sprzętu. Od czerwca odwiedziliśmy kilkukrotnie jezioro Lubikowskie, Bierzwnik i Lipie, wszystkie w moich ulubionych rejonach, czyli pojezierze Dobiegniewskie i Niecka Ząbszyńska. Wyniki oczywiście mizerne, jakieś średnie okonie (daleko im do okazów, ale na wędkę takich nigdy nie wyjąłem), wzdręgi, płocie, szczupaczek... Alferdowi szło lepiej, znacznie więcej widział pod wodą, wiedział gdzie szukać itp. Dawał masę cennych rad, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Dodatkowo zdałem sobie sprawę z własnej kondycji, a raczej jej braku Kilka tirów wypalonych fajek, plus parę arów konopii zrobiły swoje... Niemniej jednak największą radość i tak miałem z samego faktu przebywania w tym magicznym świecie...
Do dzisiaj sprzętu już trochę przybyło, choć to i tak początki. Już przebieramy nogami z Alfredo, już planujemy, już sprzęty zamawiamy, już wszystko tuż, tuż Wiosna na horyzoncie, na pyskach permanentne banany
Życzę szanownym forumowiczom rybnych wód i połamanych harpunów.