Poza pokazanymi na filmikach, jest jeszcze jeden stary patent na wędzenie na szlaku.
Są to koce przeciwpożarowe z włókna szklanego (nie pomylić z azbestowymi).
Taki koc zszywasz w rodzaj rury i wędzarnia turystyczna gotowa.
Na szlaku wpijasz w ziemie 4 kołki wysokości ok 1,5 m, naciągasz na to wspomniany rękaw, i przykrywasz pozostałym kawałkiem koca. Kilka żerdek w poprzek na haczyki do wędzenia nie stanowi już problemu. Kopiesz ok. 1,5 m kanał dymy i przykrywasz go darnią. U wylotu, w wykopie, palisz ognisko. Największa trudnością jest kawałek blachy bezpośrednio nad ogień. Praktyka wykazała, że najlepiej do tego nadają się wszelkie tablice zakazu, których wszędzie pełno.
Wędzisz drewnem a na koniec podkładasz gałęziami z świeżymi liśćmi. Daje to wspaniały kolor skóry.
Uwędzone jest, jak ryba przyciśnięta lekko palcami zaczyna pękać poniżej rozcięcia.
Do podanego tu opisu marynaty ja dodaje pół butelki białego wina. Daje się je potem wyczuć w rybie, ale pod warunkiem zimnego wędzenia.