Bobry nie atakują gdy nie są sprowokowane napaścią na nie - czyli gdy nie musza walczyć o swoje życie. Można sie z nini przepychać w wodzie przy brzegu i niczym to nie grozi. Używają łap i siekaczy. Najniebezpieczniejsze sa wtedy gdy mają podczas walki oparcie - brzeg lub dno. Wtedy dodatkowo wykorzystują siłę tylnych łap i ogona. Aktywne są głównie w nocy. Na lądzie sa czujne cała dobę, natomiast w nocy w wodzie czuja sie bezkarnie, gdyz sądzą, że nie maja tam wtedy wrogów. I wtedy własnie podejście ich jest bardzo, ale to bardzo łatwe (z dala od brzegów). Nie pływaja szybciej niż łowca. W długich płetwach pod woda doganiam je bez trudu. Po powierzchni niewystraszone pływaja powoli i cicho (choć potrafią dośc szybko). Wystraszone zaraz nurkują i płyna pod wodą. Nie nurkują głeboko - najgłębiej 3 - 4 metry pod powierzchnią przyjmuja kurs równoległy do dna i kieruja sie pod brzeg do jam, lub jezeli sa w dalszej od nich odległosci to tam gdzie są zwieszające sie krzaki i gałezie. Pod woda wytrzymują kilka - kilkanascie minut (im wieksze tym dłużej). Tym krócej im bardziej sa zaskoczone (nieprzygotowane) przed zanurzeniem się - przy dużym poziomie stresu ten czas skraca sie do kilku minut (3 - 4 a nawet krócej).
Najczesciej spotyka się:
- stare bobry jak prowadza rodzinę na żer lub pilnują. Takie bobry dorastają do bardzo dużej wagi. One rosną bardziej wszerz niż wzdłuż. Osobiście widziałem samicę bobra ważącą prawie 40 kg i majacą ponad 120 cm długosci. A słyszałem o samicy o wadze 46 kg! Z tego co wiem takie osobniki w wypadku przypadkowego zranienia ich sa grożne i należy sie liczyć z walką do końca jeżeli nie beda sie w stanie same uwolnić,
- młode dwulatki, które sa wyganiane z gniazda przez stare samice i szukaja nowych terytoriów. Najłatwiejsze do spotkania. Takie bobry maja wagę ok 10 kg i długość ok 80 cm i z tego co wiem są w razie przypadkowego ich zranienia niegroźne - dażą instynktownie do ucieczki, nie walczą.
Bobry nie walczą stadnie, nie pomagaja sobie jeden drugiemu nawet w przypadku zagrożenia życia któregos z rodziny. Ich filozofia to czujność (zmniejszona jedynie w nocy) i szybka zbiorowa ucieczka do bezpiecznego schronienia.
Bobry tworza wspaniałe tamy, nieraz o długosci 50 metrów i wysokosci do 2 metrów. Wygięte w łuk przeciw pradowi, wyposazone w obowiazkowy przelew powodziowy, który chroni je przed zniszczeniem. widziałem tamy bobrowe wykonane dwustopniowo w celu uzyskania wiekszego spiętrzenia docelowego? - najpierw jedna tama, a potem zaraz za nią druga. To wspaniali konstruktorzy. Utworzone przez ich tamy spiętrzenia potrafią zmienić charakter szybkiego cieku w powolną rozlana rzekę. Utworzone rozlewiska stwarzaja warunki dla wielu zwierząt - rzadkich ptaków, a także ryb taich jak minogi czy mietusy. Tak zmieniona dolina Strugi Młynki nieopodal (kilka km) od mojego Rancza jest ulubionym miejscem moich dzikich wypraw.
Jamy, żeremia i inne siedliska bobrów mają z reguły po kilka wejść umieszczonych pod poziomem wody. Nigdy nie spotkałem wejścia do jamy bobrowej lub żeremia bezpośrednio na lądzie (chyba, że odkryło sie po zapadnięciu sie np. konia).
Najwieksze spustoszenie w drzewostanie czynią bobry wczesną wiosną, gdy rzeki sa rozlane, a ich brzegi opustoszałe. Wygłodniałe po zimie tną wszystko jak rośnie, żeby sie najesć i zetrzeć przerośnięte po zimie siekacze. Podobna druga fala to przedzimie - zaś wtedy sie najadają na zapas i ścinają gałezie na zimowe zapasy. Gałęzie te przechowuja pod woda niedalego żeremi bądź jam, a na płytszych akwenach wbijają je w dno, tak, ze wygladają w zimie jakby rosnące w wodzie krzaki. W zimie taki głodny bóbr wypływa pod lodem z żeremia, płynie do tych 'krzaków' i podbiera sobie tyle co mu potrzebne. Wygląd to wtedy jakby 'krzaki' zapadały sie pod wodę
.
Właśnie wczesna wiosna i późna jesień to pory gdy zdarza się najczęściej spotykać bobry nie tylko w nocy ale i w dzień.
Niestety te fajne gryzaki nie potrafią sie trzymać li tylko dzikich ostepów gdy ich liczebnosć w jakiejś okolicy rośnie. Wynika to z ich teryterialnosci i ich zwyczajów (dwa lata i wypad z gniazda) i niekontolowanemu przyrostowi naturalnemu...Nie mają bowiem (lub prawie nie mają, no może poza puszcza Białowieską czy Borecką i Bieszczadami) naturalnych wrogów w ilości mogacej regulowac ich populację. Jest ich po prostu zbyt dużo (szczególnie kanadyjskich). Swoją ekspansję rozszerzyły juz dawno na tereny zamieszkałe przez ludzi w tym także podmiejskie okolice. Znam osobiscie kilka miejsc gdzie powodują duże straty. Są to albo mosty, na których tamy choć regularnie wyciagane traktorami powodują co zwiększony stan wody zalewanie potężnych obszarów upraw rolniczych, albo zatykane odpływy małych rzek powoduja podczas powodzi wylewanie i lokalne podtopienia. Na terenach tradycyjne uznawanych za zalewowe nie ma budynków ludzkich... Niestety zanim pojawiły sie tam bobry to ludzie nie mieli takich problemów i pobudowali swoje gospodarstwa. A teraz mają problemy. Bobry niszczą tez wszelkiego rodzaju kładki oparte na drewnianych słupach - w zimną porę roku po prostu ścierają swoje siekacze na tych palach. Co roku musimy odbudowywać kładkę prowadzacą przez rzeke na moje Ranczo bo gryzaki przecinają pale nawet pomimo obwijania ich foliami na wysokosci wody.
Bobry rodzime tworzą żeremia, wysokie często na 3 - 4 metry. Bobry sprowadzone jakis czas temu do Polski - tzw bobry kanadyjskie kopią jamy. Podkopują tym samym skarpy nadrzeczne, niszcza umocnienia i czesto w powstałe zapadliska wpadaja konie lub krowy, łamąc sobie kończyny. Bobry kanadyjskie rozpleniły sie w Polsce (szczegolnie w ciagu ostatnich 15 lat) w olbrzymiej skali i w wielu regionach jest to prawdziwą plaga i utrapieniem mieszkańców. Niestety ilosć pozwoleń na odstrzał jaka dostaja myśliwi w tych okolicach jest smiesznie mała w stosunku do zapotrzebowania, a i tak przeważnie nie udaje im sie odstrzelić ani jednego.