Nie fajny temat.
Jako mały dzieciak miałem astmę, rodzice mnie tak urządzili bo oboje palili robiąc mi z atmosfery Czarnobyl.
W sumie to równie dobrze mogłem palić papierosy, bo nie byłoby specjalnej różnicy od ilości wdychanego dymu.
To były czasy gdzie rzucanie palenia nie było takie popularne, a w sumie każdy palacz to był taki hero, co to jest bardzo dorosły i dla niego to gówno to afisz z serii - jestem zajebisty i dorosły, wszystko mi wolno.
No ale... w tym piekle popadałem w anemię, jeździłem do sanatorium, generalnie było ze mną kiepsko, męczyłem się od razu, a sport był dla mnie katorgą.
I tak sobie kawał czasu dorastałem, wiedząc że w sprawności daleko mi do rówieśników.
Najgorsze były zimy, wdech zimnego powietrza i po paru takich wciągach pieczenie i drapanie w oskrzelach. Generalnie lekarstwo tak po prostu na to nie istniało (nie wiem jak teraz), więc pozostawało dbać o spędzanie czasu w ciepłych miejscach i było ok.
Tak mijały lata (dużo lat...) i mój organizm sam z siebie wyszedł z tego do stopnia umożliwiającego poważny zmożony wysiłek, ale nie do końca. W zimę (kilka sezonów) jeździłem na desce, no i przy -16*C niezły wysiłek sportowy spowodował, że o wiele za dużo nawdychałem się zimnego powietrza, to podrażniło oskrzela i płuca do takiego stopnia, że astma wróciła.
Kaszlałem dopiero wieczorem jak leżałem w łóżku, bo pozycja ta sprzyjała wzmaganiu się objawom takim jak podrażnienie i pieczenie.
Po dłuższym czasie takiego gównianego stanu pojawiłem się u pulmonologa. Tam dostałem inhalatorek (taki maluśny) i po tygodniu używania zaczął dawać jakieś efekty (czyli objawy nie były tak dotkliwe). Mija już chyba 3 rok, odkąd tego nie stosuje (a używałem przez jakieś 2-3 miesiące). Po prostu wyszło na to, że bardzo źle reaguję na zbyt długi pobyt w zimnym powietrzu.
Później miałem nawrót objawów, po... stajni.
Czyszczenie konia, to szczotkowanie, szorowanie i zmiatanie z jego włosów sporej ilości brudu i kurzu. Do tego dochodzi przyniesienie belki słomy lub siana z poddasza, rozwiązanie i rozsypanie do żłoba. Przy tych czynnościach wydziela się tyle kurzu, że to w porównaniu coś jak trzepanie dywanu o pow. 20m2.
Parę takich akcji w tym kurzu i wieczorem (latem) pieczenie cdn. Więc wtedy już zrozumiałem, że po akcji z dzieciństwa pozostała nadwrażliwość oskrzeli i płuc na niesprzyjające warunki zanieczyszczenia powietrza i niskich temperatur.
Obecnie nie leczę tego, nie inhaluję, nauczyłem się z tym żyć, a do tego wykorzystywać bo...
... jest też plus (aż trudno uwierzyć) tej astmy. Mianowicie w związku z uszkodzeniami oskrzeli i płuc, te musiały coś wykombinować aby jednak dostarczyć organizmowi odpowiednią ilość powietrza, więc trochę się bardziej rozrosły i wytworzyły więcej rurek. Z kolei uszkodzone części po jakimś czasie zaczęły być sprawne, więc wydajność całości jest większa.
Gdy byłem u w/w pulmonologa, przechodziłem badania na wydolność układu oddechowego (a wtedy nic nie pływałem), no i po wynikach Pani od spraw technicznych ów maszynerii stwierdziła że jestem sportowcem, który dużo pływa, bo moja wydajność sięga ponad 120% normy. Ciekawe co? Oczywiście wykorzystuję to we free na tyle, że mogę je uprawiać, a nie bić na głowę innych freediverów, bo jest też minus.
W związku z ograniczoną aktywnością przez większość swojego życia nie miałem możliwości tyle ćwiczyć ile bym chciał, więc nie rozwinąłem się normalnie, jestem za szczupły, prawie nie mam tłuszczu, więc moje magazyny natlenionej i odżywionej krwi są znacznie mniejsze od standardowego człowieka z ulicy. W efekcie nie mam możliwości bezpiecznie spędzać dużo czasu pod wodą, ale w jakimś stopniu nadrabiam ten brak wydajnością płuc i
*wentylacją pod wodą.
I tyle Ci mogę napisać o tym jak sobie z tym radzę we free. Mój limit obecnie to ledwie 2 minuty statyki i ok minuta dynamiki i potrzebuję lat aby zwiększyć ów limit. Całe szczęście obecny limit w zupełności wystarczy na pływanie w morzu i nurkowanie do ponad 20 metrów i więcej, lub zrobieniu 50m w poziomie.
Miałbym kogo winić za te ograniczenia, ale tego nie robię, mogę zadbać o to, aby nie powielać pewnych błędów innych...
(k@#$a mać)
Ah i jest jeszcze jeden minus takiej przeszłości. Oskrzela/płuca (bo nie umiem sprecyzować) reagują zachowaniem obronnym, gdy czują dym papierosowy. Gdy czuję ten dym, automatycznie "zatyka" mnie, natomiast zapach dymu jest odbierany jako ohydny do kwadratu odór. Oczywiście mogę oddychać, ale jest to po prostu bardzo nieprzyjemne i obrzydliwe.
Ale nie jestem sam, podobnie reaguje wiele osób, które po prostu nie palą i poczują papierosa.
Oczywiście nie miałbym nic przeciwko paleniu i palaczom, gdyby nie fakt, że ich dym niestety do mnie dociera sponsorując mi survival.
*wentylacja pod wodą - nie wiem czy ktoś to już wymyślił, albo jest gdzieś opisane, bo nie dotarłem ani do artykułu, ani do słowniczka na ten temat, ale sobie takie coś wymyśliłem jako metodę na przedłużenie pobytu pod wodą.
Opiszę w innym dziale.