Ucho pływaka - skuteczne remedium
: czw, 13 marca 2014, 19:20
Swego czasu napisałem na forum o zatyczkach doc's pro plug, ograniczających cyrkulację zimnej/brudnej wody w uszach podczas pływania i nurkowania. Tym razem napiszę o preparacie, którego przydatność w naszej 'profesji' oceniam tak samo wysoko, a nawet wyżej.
W drugiej połowie sezonu w 2012 roku dopadło mnie na dobre coś co nazywa się zespołem ucha pływaka. Ogólne objawy miałem takie, że przeciętnie po 3 dniach z rzędu w wodzie dostawałem uporczywego swędzenia w uszach, a na czwarty dzień przeradzało się to w dokuczliwy ból wewnątrz a także w okolicy ucha i małżowiny. Nie dało się dotknąć ucha bez bólu, a więc o zakładaniu kaptura, maski i wejściu do wody mogłem zapomnieć. Było to bardzo frustrujące, gdyż z reguły wyjeżdżałem na tygodniowe polowania. No i po połowie tego okresu mogłem się pakować i wyjeżdżać, albo tylko spacerować nad wodą. Radziłem sobie z tym problemem sam przy pomocy dość silnych środków przeciwzapalnych (bodajże voltaren forte) - po kilku dniach brania ból przechodził. Ale to oczywiście była już 'musztarda po obiedzie' i nie był to środek zaradczy, gdyż przy następnym wyjeździe sytuacja się dokładnie powtarzała. Pamiętam, że na podobne dolegliwości skarżył się Jaca.
Podzielę się z Wami informacją o preparacie, dzięki któremu pozbyłem się tego problemu. Mam nadzieję, że nie będzie to odebrane jako reklama - nie mam żadnych korzyści z nim związanych poza zdrowotnymi. Mam za to nadzieję, że informacja komuś pomoże. Preparat stosuję od przez półtora roku, uważam że w tym czasie solidnie go przetestowałem. Oczywiście jak przy każdym leku 'przed użyciem należy zapoznać się z informacjami zawartymi w ulotce, bądź skonsultować stosowanie z farmaceutą' Jedno wiem na pewno - jeżeli macie mechaniczne uszkodzenie ucha, czyli rany, zdrapania, otarcia wewnątrz to w tym przypadku przestrzegam przed używaniem tego preparatu - jest on na bazie alkoholu i odczuwa się wtedy silny ból. Tak więc nie jest on na wszystkie przypadłości, a jedynie jest środkiem, dzięki któremu można się pozbyć ucha pływaka i dzięki któremu można się zabezpieczyć przed jego rozwinięciem się, bądź nawrotem.
Po trzech z rzędu takich przedwcześnie zakończonych wyjazdach, w przerwie po sezonie, a przed basenami (zimy wtedy były jeszcze zimami) postanowiłem się i z tym problemem udać do mojej otolaryngolog. Stwierdziła, że 'wyhodowałem' sobie uszy pływaka, coś tam poopowiadała o rozmaitych rozpasanych bakteriach, które w przeciwieństwie do mnie maja się dobrze w moim uchu. Po czym zamiast przepisać mi jakiś antybiotyk douszny czego się spodziewałem zaordynowała mi dostępny bez recepty (ok 30 pln) preparat przeznaczony dla pływaków i osób uprawiających inne sporty wodne o nazwie 'Dolphiner'.
Skład preparatu i jego działanie zawiera ulotka dla tego leku,którą pokazuję na zdjęciach poniżej.
Jak go stosowałem i co to dało? Najpierw, aby pozbyć się tego co już żyło w moich uszach psikałem sobie rano i wieczorem po jednym 'psiku' do każdego ucha, oraz po każdym prysznicu suszyłem wnętrze uszu wacikiem, a potem robiłem po 2 'psiki' do każdego ucha. To trwało 2 tygodnie i w tym czasie pani oto zabroniła mi chodzić do wody. Po tym czasie swędzenie w uszach ustąpiło, nie musiałem już 'psikać' rano i wieczorem, no i zacząłem odwiedzać basen. Po każdym basenie i po każdym prysznicu suszyłem wnętrze uszu wacikiem, a potem robiłem po 2 'psiki' do każdego ucha. To trwało aż do wiosny, przy czym po jakimś miesiącu przestałem psikać po prysznicach, a jedynie aplikowałem po basenach. Pani oto zalecała koniecznie czapkę na głowę po 'psikaniu'. Problemy się skończyły, a prawdziwym testem był następny sezon (2013). Miałem w nim 4 wyjazdy tygodniowe, na których byłem w wodzie praktycznie codziennie. Po prysznicach nie psikam już wcale, bo po początkowym 'mocnym' etapie dawkowania Dolphinera nie było już takiej potrzeby. Po każdym polowaniu w 2013 roku suszyłem wnętrze uszu wacikiem, a potem robiłem po 2 'psiki' do każdego ucha i zakładałem na jakiś czas czapkę, nawet jak było to w lecie. To naprawdę można zrobić bardzo szybko i nieskomplikowanie. I przez ten sezon, a potem przez zimowe treningi ani razu nie miałem już tego swędzenia w uszach, nie mówiąc już o objawach zapalnych i bólowych.
W drugiej połowie sezonu w 2012 roku dopadło mnie na dobre coś co nazywa się zespołem ucha pływaka. Ogólne objawy miałem takie, że przeciętnie po 3 dniach z rzędu w wodzie dostawałem uporczywego swędzenia w uszach, a na czwarty dzień przeradzało się to w dokuczliwy ból wewnątrz a także w okolicy ucha i małżowiny. Nie dało się dotknąć ucha bez bólu, a więc o zakładaniu kaptura, maski i wejściu do wody mogłem zapomnieć. Było to bardzo frustrujące, gdyż z reguły wyjeżdżałem na tygodniowe polowania. No i po połowie tego okresu mogłem się pakować i wyjeżdżać, albo tylko spacerować nad wodą. Radziłem sobie z tym problemem sam przy pomocy dość silnych środków przeciwzapalnych (bodajże voltaren forte) - po kilku dniach brania ból przechodził. Ale to oczywiście była już 'musztarda po obiedzie' i nie był to środek zaradczy, gdyż przy następnym wyjeździe sytuacja się dokładnie powtarzała. Pamiętam, że na podobne dolegliwości skarżył się Jaca.
Podzielę się z Wami informacją o preparacie, dzięki któremu pozbyłem się tego problemu. Mam nadzieję, że nie będzie to odebrane jako reklama - nie mam żadnych korzyści z nim związanych poza zdrowotnymi. Mam za to nadzieję, że informacja komuś pomoże. Preparat stosuję od przez półtora roku, uważam że w tym czasie solidnie go przetestowałem. Oczywiście jak przy każdym leku 'przed użyciem należy zapoznać się z informacjami zawartymi w ulotce, bądź skonsultować stosowanie z farmaceutą' Jedno wiem na pewno - jeżeli macie mechaniczne uszkodzenie ucha, czyli rany, zdrapania, otarcia wewnątrz to w tym przypadku przestrzegam przed używaniem tego preparatu - jest on na bazie alkoholu i odczuwa się wtedy silny ból. Tak więc nie jest on na wszystkie przypadłości, a jedynie jest środkiem, dzięki któremu można się pozbyć ucha pływaka i dzięki któremu można się zabezpieczyć przed jego rozwinięciem się, bądź nawrotem.
Po trzech z rzędu takich przedwcześnie zakończonych wyjazdach, w przerwie po sezonie, a przed basenami (zimy wtedy były jeszcze zimami) postanowiłem się i z tym problemem udać do mojej otolaryngolog. Stwierdziła, że 'wyhodowałem' sobie uszy pływaka, coś tam poopowiadała o rozmaitych rozpasanych bakteriach, które w przeciwieństwie do mnie maja się dobrze w moim uchu. Po czym zamiast przepisać mi jakiś antybiotyk douszny czego się spodziewałem zaordynowała mi dostępny bez recepty (ok 30 pln) preparat przeznaczony dla pływaków i osób uprawiających inne sporty wodne o nazwie 'Dolphiner'.
Skład preparatu i jego działanie zawiera ulotka dla tego leku,którą pokazuję na zdjęciach poniżej.
Jak go stosowałem i co to dało? Najpierw, aby pozbyć się tego co już żyło w moich uszach psikałem sobie rano i wieczorem po jednym 'psiku' do każdego ucha, oraz po każdym prysznicu suszyłem wnętrze uszu wacikiem, a potem robiłem po 2 'psiki' do każdego ucha. To trwało 2 tygodnie i w tym czasie pani oto zabroniła mi chodzić do wody. Po tym czasie swędzenie w uszach ustąpiło, nie musiałem już 'psikać' rano i wieczorem, no i zacząłem odwiedzać basen. Po każdym basenie i po każdym prysznicu suszyłem wnętrze uszu wacikiem, a potem robiłem po 2 'psiki' do każdego ucha. To trwało aż do wiosny, przy czym po jakimś miesiącu przestałem psikać po prysznicach, a jedynie aplikowałem po basenach. Pani oto zalecała koniecznie czapkę na głowę po 'psikaniu'. Problemy się skończyły, a prawdziwym testem był następny sezon (2013). Miałem w nim 4 wyjazdy tygodniowe, na których byłem w wodzie praktycznie codziennie. Po prysznicach nie psikam już wcale, bo po początkowym 'mocnym' etapie dawkowania Dolphinera nie było już takiej potrzeby. Po każdym polowaniu w 2013 roku suszyłem wnętrze uszu wacikiem, a potem robiłem po 2 'psiki' do każdego ucha i zakładałem na jakiś czas czapkę, nawet jak było to w lecie. To naprawdę można zrobić bardzo szybko i nieskomplikowanie. I przez ten sezon, a potem przez zimowe treningi ani razu nie miałem już tego swędzenia w uszach, nie mówiąc już o objawach zapalnych i bólowych.