Dziś miałem swoje pierwsze w życiu nurkowanie pod lodem na Zakrzówku.
Wziąłem moją hawajkę i co...?
DUPA... za słaby power. A co najdziwniejsze cewnik źle znosi niskie temperatury i był bardzo słabo sprężysty, nie miał takiego kopa jak w ciepłym pomieszczeniu. Dołożę jeszcze jeden cewnik i może to wystarczy, a jak nie to doinwestuję w normalną gumę taką jak do kusz gumówek.
A co do nurkowania pod lodem to śmiesznie było. Takie bez przegięć do 9m, bo sam byłem i wolałem nie ryzykować, szczególnie, że bylem bez liny.
Lód grubości od 1cm do 7 cm (w przybliżeniu) startowałem z brzegu i płynąłem jak lodołamacz po krze i ryłem sobie ścieżkę do "platformy" na 4m. Tam lód był grubszy i wyryłem sobie przerębel ok 2m x 1,5m lód wyrzuciłem na zewnątrz żeby mieć czyste oczko wodne i nurałem sobie. Woda bajka, trochę chłodnawo w dłonie, ale poza tym rewelacja.
Zapodam zdjęcie z brzegu robione komórką przez moją dziewczynę. Wygląda to dosyć komicznie, ale jak na pierwszy raz pod lodem byłem zachwycony. Choć uczucie dosyć klaustrofobiczne, bo czuję się zamknięty od góry.
Próbowałem jeszcze krę przebić od dołu głową w cienkim miejscu jakieś 3cm. BOLAŁO
Najlepsze było to, że zaklinowałem się szyją i tylko sama głowa wystawała ponad krę, więc było zabawnie.
Na powietrzu było ciepło, mały wiatr i do tego słoneczko.
Piękne chwile: ...zapach zaszczanej pianki w szczelnie zamkniętym samochodzie, zimą przy włączonym ogrzewaniu!