Nadszedł czas na dwa słowa podsumowania.
Na początek wielkie dzięki chłopaki, że udało Wam się dotrzeć i że mieliśmy okazję poznać się osobiście, popływać wspólnie (acz nie koniecznie:-) i porozmawiać na temat Stowarzyszenia oraz łowiectwa w Polsce.
Dodatkowe podziękowania dla ms70s za załatwienie i zorganizowanie miejsc noclegowych oraz świetlicy, gdzie spokojnie mogliśmy sobie posiedzieć w sobotni wieczór.
Na miejsce dojechaliśmy mniej więcej koło południa w sobotę. Mniej więcej, bo po małym błądzeniu koło Jarocina i przygodzie z drogówką „Wrocław” dojechał „parę” minut po dwunastej. Na samym końcu jednak zameldowali się chłopcy ze Stargardu, po czym spontanicznie ubrali się w suchacze i powędrowali do wody.
Do wieczora „czas wolny” każdy wykorzystał jak mógł. Przeważnie taplając się w jeziorku.
Towarzystwo podzieliło się na dwie grupy. Długi-nur, tomek 5512, INDIANISKO i ms70s pojechali eksplorować mniej dostępne tereny. Goldfish, maczek, Asia i ja udaliśmy się do Słupcy w poszukiwaniu dobrego jedzenia. Trafiliśmy bezbłędnie do zajazdu „Zapiecek”, który to przybytek polskiego jadła i napitku polecić wypada każdemu, przebywającemu w tych okolicach. Poniżej dokładna lokalizacja miejsca:
http://maps.google.pl/maps?f=d&saddr=&d ... 8&t=h&z=18Po powrocie do Kosewa udaliśmy się na poszukiwania ekipy pod dowództwem INDIANA. Niestety, mimo znaków czynionych wzorem rdzennych mieszkańców Ameryki i pozostawionych na leśnych duktach nie udało nam się ich odnaleźć. Zrezygnowani, podjęliśmy decyzję o pluskaniu się w części jeziora przyległej do naszego ośrodka. Po paru minutach byliśmy w wodzie. Zachwyceni przejrzystością, jakiej na próżno szukać w akwenach dostępnych w naszych okolicach, posiedzieliśmy chwilę w wodzie zerkając jedynie na majaczące na pomoście sylwetki zmarzniętych współtowarzyszy. Dużą zaletą naszego ośrodka było to, iż bezpośrednio po wyjściu z wody można było udać się w piankach do pokojów położonych na parterze i dostępnych bezpośrednio przez taras. Zaoszczędziło nam to marznięcia podczas przebierania się nad brzegiem. Zrzucanie pianek pod strumieniem ciepłej wody z prysznica stanowi nie lada atrakcję i udogodnienie.
Po kilku godzinach pławienia się w wodzie powróciła ekipa INDIANA. Po szybkim przegrupowaniu udaliśmy się do ciepłej świetlicy gdzie wieczór rozpoczęliśmy od przeglądu zdjęć z Czarnogóry Długiego oraz Tomka.
Nadszedł czas porozmawiać o sprawach, dzięki którym mieliśmy okazję spotkać się w tym miejscu. Rozpoczęła się dyskusja, która w miarę upływającego czasu, i ilości wypitego browarka, rozwijała się coraz bardziej. Dość powiedzieć, iż wszyscy zgodziliśmy się co do kwestii formalnych, organizacyjnych jak i tych dotyczących zakresu działalności Naszego Stowarzyszania. Pojawiły się bowiem pewne nowe możliwości organizacyjne, o których przeczytacie niebawem więcej w wątkach poświęconych Stowarzyszeniu.
Rozmowy trwały prawie do białego rana. W nieco uszczuplonym gronie świetlice zamykali: Goldfish, ms70s, pflezzz, AndrzejBezNicka i ja, udając się na zasłużony spoczynek.
Nie wszyscy jednak już spali w tym czasie.....
W niedzielę rano INDIAN, Długi i Tomek ruszyli na jezioro Budzisławskie i słuch o nich zaginął aż do wieczora. Jak zdążyłem ich poznać, pewnie bawili się świetnie...
Maczek, ms70s i AndrzejBezNicka pomoczyli się pod ośrodkiem, a ja i Goldfisz ruszyliśmy do lasu na grzyby. Mimo silnego wiatru i zimna dałem namówić się na popołudniowe pławienie na samym końcu Powidzkiego. Weszliśmy z ms'em a reszta lojalnie kibicowała nam z plaży, przynajmniej przez czas jakiś, póki wiatr nie wygonił ich do samochodów.
Tylko Stargard dzielnie stał na posterunku do samego końca wydzierając wodzie kolejne piaszczyste łachy, mocno przesadnie zwane przez chłopaków wyspami.
Po szybkim osuszeniu wróciliśmy do ośrodka, wybijając z głowy pomysły ms'a, który za wszelką cenę chciał tego dnia wejść do wody po raz 3 !!!
Zmarznięci i wymęczeni marzyliśmy tylko o ciepłej strawie. Z pomocą, po raz kolejny, przyszła nam oberża „Zapiecek”, gdzie postanowiliśmy zjeść obiad, uścisnąć sobie rękę i rozjechać się do domów, tym samym kończąc oficjalnie naszą dwudniową imprezę.
Biuro zlotu zamknęliśmy symbolicznie, obiecując sobie solennie, że z pewności tutaj jeszcze kiedyś wrócimy. Mam nadzieje, że w większym gronie....
Do zobaczyska nad wodą!
...if you accept the sea by all means you will enjoy anything in the water...
...najważniejszy w życiu jest las i woda...Jancio Wodnik....