Spearfishing.pl

No właśnie, stąd mój koment o długiej dyskusji . Mi nie chodzi o to, że "dobrem wspólnym" jest moja czy inna działka jako taka, ale czasem mogą się na niej znaleźć obiekty, które uważam za takie dobro. I nie jest to trawa. Do takich należą właśnie wg mnie stare lub rzadkie drzewa, jakieś formacje skalne, naturalne jeziorka itp. Czyli coś, co powstało siłami natury w ciągu setek czy tysięcy lat. Trzeba by zacząć od tego, że ziemie z takimi dobrami nie powinny być sprzedawane nikomu. Terenów już zniszczonych i przekształconych przez człowieka jest wystarczająco dużo, żeby zaspokoić potrzeby posiadania kawałka ziemi przez ludzi. Ale jak wiemy, tak nie jest, więc siłą rzeczy uważam, że pewne sprawy nie powinny być zostawiane samopas. Tak najogólniej.

Rozwiązanie może być po prostu odkupienie takiego terenu od właściciela.
Fakt, że dąb rośnie od 120 lat nie powinien mieć najmniejszego wpływu na uprawnienia państwa wobec właściciela ziemi.
I czym uzasadnisz zakaz sprzedaży takiej ziemi? Dlaczego właściciel szczególnie interesującej połaci miałby być ubezwłasnowolniony w tym względzie? Kto miałby decydować, kto i co może sprzedać?
Im dalej w (przysłowiowy) las, tym więcej pytań, prawda?

Nawet gdyby 18% lasów ich właściciele wycięli (co z pewnością nie nastąpi), to i tak pozostanie ich wystarczająco wiele.

P.S. Zdajesz sobie sprawę, że lasy sadzi się w celu pozyskania drewna? To chyba logiczne, że jedyną osobą, która powinna móc to drewno pozyskać i wykorzystać jest właściciel lasu?

Moim zdaniem te negatywne przykłady nie są powodem, by unieważniać prawo własności. Szczególnie w Polsce.
Nb co najmniej tak samo wiele jest negatywnych przykładów na "totalną nacjonalizację".