Poszłam do starostwa w Świebodzinie wyrobić Indianinowi kartę łowiectwa podwodnego.
Gdy znalazłam odpowiedni pokój i powiedziałam bardzo sympatycznemu panu po co przyszłam, rozdziawił gębę, zrobił oczy jak pięć złotych, a pierwszym jego pytaniem było 'co to jest i do czego służy i to coś jak karta wędkarska?' a poza tym ja przecież jestem kobietą i jemu nie chce się wierzyć, że kobieta z czymś takim przychodzi.
Zawołał więc drugiego, trochę starszego pana i po krótkich oględzinach stwierdzili, że nie mają pojęcia co zrobić, bo jestem pierwszą osobą, która z tym do nich przychodzi. Zaczęło się grzebanie w ustawach, rozporządzeniach i szafkach na całym piętrze. Musiałam panom zrobić wykład na temat prawodawstwa w dziedzinie rybołówstwa.
W międzyczasie starszy pan wypytywał mnie 'czym to się łowi i jak to się robi i czy trzeba mieć uprawnienia płetwonurka'.
W końcu młodszy pan znalazł plik archaicznych kart związany gumką recepturką, zdmuchnął z niego kurz i po moich podpowiedziach wspólnie uznaliśmy, że się nadają.
Następnie mili panowie poinformowali mnie, że muszę iść do banku i zrobić przelew 10 zł na podany przez nich numer konta. Na to stwierdziłam, że chyba ich Pan Bóg opuścił i spytałam czy nie mają tu internetu i drukarki. Po krótkich namowach i opieraniu się młodszego pana, mój dar przekonywania zadziałał, puścił mnie swojego komputera i wykonałam przelew.
Gdy siedziałam przy komputerze, starszy pan zwołał do pokoju urzędników z całego piętra, żeby 'zobaczyli co tu się dzieje i z czym ta pani w ogóle do nich przyszła'...
Kartę udało mi się wyrobić pomyślnie, ale muszę przyznać, że była to najśmieszniejsza wizyta w urzędzie w moim życiu.
Dodam jeszcze, że swoja kartę wyrabiałam w Zielonej Górze, tam tylko pani w kasie, ku rozpaczy ludzi w kolejce za mną, zszokowana ucięła sobie ze mną pogawędkę na temat tego co to w ogóle jest ta karta i jak to się robi, a temat zakończyła zdaniem 'Ale sobie też pani hobby wymyśliła...'
Ponadto, moja karta łowiectwa podwodnego ma numer , słownie: osiem. To zakrawa na oryginalność, jeśli nie na ekstrawagancję