Długo wyczekiwany dzień, codzienne śledzenie pogody, stanu morza, raportów wędkarzy i w końcu udało się wejść do wody, w piękną słoneczną niedzielę.
Przez ok. 5 dni woda była spokojna, wiatr przeważnie południowy, wędkarze raportowali, że woda przejrzysta, tylko sieci blisko zastawione. Po takiej pogodzie spodziewałem się pięknej wizurki, a po przyjściu na miejsce trochę się zmartwiłem bo były lekkie fale, ale jak się okazało niepotrzebnie, bo wizura wyniosła 6-8 metrów.
Pogoda niemalże idealna, 6-7 stopni powyżej zera, delikatny wiatr południowy, niebo przykryte cienką warstwą chmur wysokich, także było bardzo słonecznie.
Sieci rozstawione 400-600 metrów od brzegu, jedna denna na wysokości klifu i dwie z czerwonymi flagami.
Po przebraniu się i wejściu do wody stałem się atrakcją dla ludzi odwiedzających molo, wszyscy patrzeli jak płynę i spora grupka się zebrała. Zawiesiłem worek z rzeczami na drabinkę od mola i popłynąłem polować.
Pierwsze metry pod wodą ukazały przepiękny krajobraz, całkowicie odmienny od pustyni w Brzeźnie. Duża ilość żwirów, kamieni a czasami ogromnych głazów, wszystko porośnięte, jakimś gatunkiem brunatnić – cienkie, długie łodyżki, a od czasu do czasu pojawiały się fragmenty piasku, wśród których starałem się wypatrzeć płastug. Przez całe polowanie nie natknąłem się na ani jeden morszczyn, w wakacje jak próbowałem na wędkę łowić z mola, to tylko wyciągałem ogromne ilości nitkowych glonów, zapewne wszystko w okresie wakacyjnym zarasta zielskiem, przez co morszczyn nie ma szans się rozwinąć, jak dobrze pamiętam to do formy dojrzałem rośnie 7 lat albo więcej. Momentami na piaszczystych plamach rosły łąki traw, dość rzadkie, ale ładnie to wyglądało.
Chwilę za molem natknąłem się na ławicę ciernika (ok 100 sztuk), tak na oko 10% osobników miała jakieś pleśniawki, poobserwowałem i popłynąłem dalej. Później pomyślałem, że mogłem potowarzyszyć tej ławicy z nadzieją, że jakiś drapieżnik zechce na niej pożerować, bo jak się okazało było to jedyne życie jakie widziałem tego dnia w wodzie.
Za molem skręciłem w lewo (na zachód) w stronę raf, utworzonych do ochrony klifu. Po drodze wykonałem kilka zejść ale na nic nie trafiłem. Po przypłynięciu do raf spodziewałem się ogromnej ilości babki byczej, a tutaj nic... znalazłem tylko jedną martwą przed kamieniami. Obserwowałem uważnie kamienie i szczeliny ale żadnego życia nie było i to samo na wszystkich trzech skupiskach kamieni. Dopłynąłem do granicy klifu, gdzie zaczął się rząd wędkarzy, a dalej od brzegu była sieć denna. Odpuściłem dalszą podróż i popłynąłem na brzeg odpocząć, napić się i rozgrzać ręce, po dwóch godzinach w wodzie trochę zmarzły.
Siedząc na brzegu znowu stałem się atrakcją i nawet ktoś postanowił mi zdjęcie zrobić. Najlepsze są dzieciaki, szczególnie chłopcy, nie mogą oderwać wzroku i ten wyraz twarzy, jakby coś niespotykane zobaczyli, w sumie raczej mało spotykanego
Wróciłem do wody i postanowiłem udać się dalej od brzegu, popłynąłem na północny-wschód, a potem w głąb morza aby znaleźć się mniej więcej na wysokości sieci dennej i potem już w stronę wschodu. Głębokość ok.4-5 metrów, starałem się zaglądać pod duże głazy, ale nic nie znalazłem.
Na wysokości mola znalazłem martwą stornie, ok 15 centymetrów miała, a obok coś jak wyfiletowane reszki dużej ryby, co w bliższej odległości okazało się kaczką... Także, jakby nie licząc cierników to w tym dniu widziałem tylko śmierć w morzu.
Wróciłem pod molo po rzeczy i udałem się na brzeg płynąc spokojnie na plecach, wzbudzając po raz kolejny zainteresowanie ludzi na molo.
W sumie w wodzie spędziłem trzy godziny, mimo, że nie widziałem żywej ryby, to wypad i tak zaliczam do udanych. Super woda i ciekawa rzeźba terenu nie pozwala się nudzić. Teraz tylko liczyć na dobrą pogodę w piątek i powtórka wyprawy. Tylko tym razem wypad z samego rana, więc może będzie okazja spotkać troć.