Sum po raz pierwszy.
Pierwszy raz "wpadły mi w ręce" dwa, spore (grubość po ok 5 -6cm) dzwonki suma. Były to kawałki wykrojone tuż za brzuchem w stronę ogona. Jako, iż nie lubię typowego dla ryb smaku i zapachu mile zaskoczyło mnie, że mięsko to jest prawie bezzapachowe. Ale do rzeczy...
Dzwonki pozbawiłem skóry, dokładnie umyłem, posoliłem (delikatnie), skropiłem solidnie cytryną i odstawiłem do lodówki. Lekko czerwone mięso całkowicie wybielało (przygotowałem je dzień wcześniej). Następnie kawałki ryby opłukałem w wodzie i wrzuciłem na rozgrzaną patelnię, gdzie wcześniej, na oliwie z oliwek zasmażyłem drobno posiekaną cebulkę (bez soli). Zezłoconą cebulę oczywiście przełożyłem na talerz, by nie spiekła się podczas zasmażania ryby. Dzwonki na dużym ogniu przypiekłem z każdej strony (by zamknąć w środku wilgoć).Do smażenia dobrałem patelnię tak, by oba dzwonki w miarę ściśle się na niej mieściły (będą dusiły się ostatecznie jakiś czas w sosie, który powinien przykrywać je do połowy).
Na drugiej patelni usmażyłem podgrzybki (świeże kapelusze lub kostka do kupienia w Auchan na wagę). Bardzo lubię stosować do sosów i zup podgrzybki, bo chociaż nie tak aromatyczne jak prawdziwek, to doskonale zagęszczają sosy i nadają intensywną ciemno-brązową barwę. Jak ktoś lubi, to można dodać do smażenia grzybów nieco czosnku i wcześniej przeprażonych, drobno posiekanych (albo wręcz startych) orzechów włoskich (ale dosłownie odrobinę, by jedynie pokreślił smak grzybów).
Teraz łączenie...
Do skwierczących na patelni złocistych dzwonków suma dodaję smażoną cebulkę, wcześniej przygotowane grzybki i bardzo drobno posiekaną, sporą ilość świeżego tymianku. Cudownie pachnie! Całość zalewam słuszną ilością sosu sojowego (uwaga - dlatego we wcześniejszych etapach unikałem dodawania soli, bo sos sojowy jest słony i wniesie on do potrawy wystarczającą ilość soli). Jeżeli ktoś lubi, to całość jeszcze można doprawić pół łyżeczką sosu rybnego (uwaga - jest również słony - po jego dodaniu pozostawić na chwilę odkrytą gotującą się potrawę by początkowo intensywny zapach tego sosu odparował). Do tego obowiązkowo ok. pół lampki koniaku. Delikatnie, by nie naruszyć struktury rybki wymieszać wokół dzwonków sos z wcześniej dodanymi grzybkami, cebulką i tymiankiem - pozwolić całości lekko odparować, by unoszący się aromat był zrównoważony (nic nie dominowało - ani sos sojowy, ani rybny, ani koniak). Rybka pięknie "ciągnie" sosik co widać w strukturze mięska. Przykryć i dusić po ok 10 - 15 min z każdej strony na średnim ogniu. Kończąc duszenie zdjąć pokrywkę i zredukować sos (mi to na większym ogniu zajęło ok 4 min).
W czasie, gdy rybka się dusi, na oliwie z oliwek zezłocić odrobinę ryżu (na dwie osoby ok 1/4 szklanki), a następnie zalać rosołkiem (albo po prostu wodą z 1/2 kostki rosołowej). Przykryć i gotować ryż uzupełniając w miarę potrzeb wodę (ok 15 min). Powinien być gotowy w tym samym czasie co rybka - jeżeli będzie nico twardy to pozostawić żeby "doszedł" pod przykryciem. powinien być jednak sypki).
Ozdobienie talerzy pozostawiam własnej inwencji. Lampka białego wina, odrobina cytryny do skropienia mięska (jak ktoś lubi - ale tylko na mięso - nie do sosu) i towarzystwo osoby, dla której warto się nieco potrudzić sprawią, że inaczej spojrzymy na przepływającego przed kuszą (albo w MAKRO w akwarium) SUMA
Smacznego.
PS
Całość zajmuje więcej niż pisanie tego przepisu - ok 45 - 55min