Piotr - moje możesz cytować.
Osobiście jestem już zmęczony dyskusjami na temat wypuszczania ryb. Rozumiem, że to ogólnie obowiązująca moda, ale narzucanie jej na siłę innym, to delikatnie rzecz ujmując nieporozumienie i wypaczenie idei amatorskiego połowu ryb.
Ryba, to ryba. Strzeli się w nią lub złowi na wędkę. Wędkarz czasem wypuści, a my widząc i chcąc zostawić, po prostu nie naciśniemy na spust. Wędkarz wytargał, my zobaczyliśmy. To takie same emocje.
Jeden i drugi coś tam wezmą na patelnię, choć nie zawsze i nie wszyscy. Wszyscy natomiast za to płacą, a dzierżawca musi za te pieniądze zarybić. Jeśli ryb jest za mało, to jest to problem i wina dzierżawcy, a nie łowiących. Wszyscy mamy swoje limity i ograniczenia. Jeśli coś jest nie tak w zbiorniku, to albo jest za dużo amatorów połowów, albo za mało się zarybia i nie pilnuje wody. Wszystko. Od właściwego rybostanu są operaty rybackie, które piszą i opiniują ludzie wykształceni i doświadczeni w swoim fachu. Może tu jest coś nie tak? O czym więcej dłużej dyskutować? Kto ma wypuścić więcej ryb, bo rybak rabuje, a nie odławia? To jest chore. Ideą amatorskiego połowu ryb jest pozyskiwanie ich na własne potrzeby, czyli z przeznaczeniem do zjedzenia. Jeśli potrzebą wędkarza jest taką rybę wypuścić, proszę bardzo - jego decyzja ale nie zapominajmy, że ustawa traktuje o amatorskim połowie ryb z przeznaczeniem do zjedzenia i każdy ma prawo zabrać złowione przez siebie ryby, jeśli zrobił to zgodnie z prawem. Proste i oczywiste. Wszystko pozostałe, to już sfera wrażliwości, gustu, a czasami i dewiacji, a o tym się podobno nie dyskutuje.
Wszystko na ten temat z mojej strony. Idę leczyć chore zatoki
.
Piotr. Powodzenia!